środa, 18 czerwca 2014

Czecze świr



Jest taka Kraina, której wrota przekraczając odczuwamy 1500 doznań naraz, a każdy kolejny 'krok' przyprawia Nas o orgazm podniebienia i mizianie za uchem. Kraina rozkoszy, pieszcząca zmysły, kraina relaksu, zapomnienia się, kraina tylko dla Nas. Ja Matka, nie potrzebuję "chwili z książką na ławce w parku", aby przenieś się do niej.
Moja Córka nie potrzebuje świątecznej atmosfery, by rozpływać się na jej łonie.

Są chwile MOJE- kiedy Zuza śpi...

Są Chwile NASZE- kiedy z szaleńczą rozkoszą rozpływamy się nad 1-ym małym...

Są chwile Z.-kiedy jest gościnnie ;) ...

To są TE CHWILE...Te, kiedy nie istnieje dla Nas nic innego... kiedy jesteśmy TYLKO MY i ONA...i nic, nic więcej nie jest ważne....ani odkurzanie- chociaż powinnam, bo już chrząka pod kapciem, ani pisanie- bo dawno nie było(za co Wielkie I'm Sorry!), ani pielenie, sadzenie, gotowanie, przebranie Z, bo wytytłana po koniuszek nosa, ani czytanie- chociaż Małe książeczkę przyniosło i woła 'tyta'(czytaj znaczy), ani bajka w tv-bo żeby Z nie widziała,że Matka....ale widzi kurna jego, chyba piątym okiem Kurduplowa widzi, więc leci i bajka już passe...


Dlaczego tak mamy?


Może dlatego, że Ta Nasza Rozkosz sprawiająca, że przy tym '1-ym małym' odlatujemy aż pod same niebo, ba, dotykamy go wręcz(tego nieba), miziamy je...a właściwie to ono(to niebo) mizia Nas, rozpieszcza, głaszcze, delikatnie, ciiiichu-t-k-o, powoooli, ostrożnie, żeby nie za szybko....potem "CHWILO TRWAAAAJ!!!"


Ta Nasza Rozkosz ma 'śmoc'  cudowną, uśnieżającą ból (bo które Kurduplaste nie przestaje przy niej płakać?...), kojącą zranione serce( bo która z Nas nie sięgała po nią w chwilach smutku?...), ma moc relaksującą że aaaaaaaach....w moim, rzecz jasna , przypadku na 15000% działa.

Ta Nasza Rozkosz ma tyle nazw i smaków, ile ludków chodzi po Mateczce Naszej Ziemii...

Ta NAsza Rozkosz taką moc, że choć jestem najedzona jak Smok Wawelski po pożarciu owieczek, to choć o niej wspomnę myślami, czy piszę właśnie, to serce znacznie przyspiesza, ciśnienie podnosi się...
i Chcę! CHCĘ znów mieć!, posiąść, żeby była tylko dla Mnie!



---------------------------------przerwa na spacer do szafki----------------------------------------------










Jest!
Jest przeMOja!(Z śpi hihihih :) )Jest mistycyzm.... swoisty czar... Bierzesz do ust, jest trochę twarda, delikatnie odgryzasz kawałek, po chwili rozpływa się po jamie gębowej, muska podniebienie, gładzi, zaczepia kubki smakowe a Twój Mózg doznaje rozkoszy...zapamiętuje się w tej chwili, zapisuje każdąnutkę przyjemności, każdy gorzkawy przecinek i każdą słodką kropkę...i woła 'jeszcze, jeszcze' odgryzasz kolejny kawałek, i kolejny i kolejny...otwierasz oczy, jesteś w bąbelkowym raju, szukasz kolejnego kawałka, lecz niestety the end- pokazuje Ci się puste opakowanie....




Ma niezliczoną ilość faktur, odmian, smaków. Tak proszę Państwa przesmaczna jest i już!
Może być płynna z melisą- to uspokaja takiego jednego choleryka ;), może kremowa, może w kawałku z dodatkami orzechów, owoców, przypraw?
Czekoolaaaaadaaaaaa, to o niej mowa :D to ona daje Nam te 1000 doznań i to dzięki niej tańczymy na chmurce :) to na nią Moja Córka woła "czecze" :)


i na prawdę każą ranę i siniora Zuzki zaleczy :). Taka sytuacja: Z płacze, bo paluch przycięła w szafce- po co go tam pchała? i szlocha 'tyty'(że kuku czytaj), nie działa tulenie, całowanie w 'tyty' książeczka, czy bajka są fee, ale gdy panie hasło ' a czecze chcesz?' 
 Na ryjku maluje się uśmiech a o urazie Małe zapomina... no czad! Jasne, że nie jest tak, że zjadamy czecze everyday, no!no! Toż to by na swojej magiczności straciło... zniknęła by bajkowość, zabrakło by czarów....
To celebracja, coś mistycznego, nie można przesadzać z ilością, bo spowszednieje, a tego My nie chcemy! noł, noł!




Taka Ja, w 'te' dni zwane przez męska część ludzkości 'trudnymi'(- hipokryci....) mam szał, azymut sam ustawia się na tą 1.szafkę...potrafie wtedy zjeść 1-1,5 tabliczki czekolady- bez kitu, tak mam i amen.

Moja Córka ma tak,że to co powyżej o siniorach, a jak jesteśmy w gościach to szturm przypuszcza na 'czecze'...utapla sie od najmniejszego palca u nogi po nochal, uszy a czasem to i włosy swoją dawkę 'czecze' dostaną...ale co ja mogę, przecież "nie zabiorę Dziecku dzieciństwa" :), to Jej "rozkosz smaku"....zje kilka kawałków, czasem gotowa jest wydzierać nieszczęsnemu Franusiowi ostatni kawałeczek z rączki, więc popędzamy F.z Ciocią K."szybko F. pakuj całość do buzi... :) "....taka Matka ze mnie, żywiąca w duchu zdrowego odżywiania, że pożal się Boże.... 
Zje ta Moja Córka kilka tych niebiańskich kawałków i dzieękuję, bo ileż można...największego łakomczucha zemdli(takiego na niespełna 2 lata rzecz jasna, Ja pochłaniam 1,5 tabliczki i daję radę, ale wiadomo wyjątek potwierdzeniem reguły jest, tak? ;) ....




 
jak już wspomniałam ile ludków na planecie Naszej kochanej, tyle smaków tej rozkoszy Naszej.
Gorzka, orzechowa, z pieprzem, skórką cytryny,rozmarynem, miętą, chilli, z czym tam sobie Szanowni chcą.
Mnię osobiście wczoraj wzięło na eksperyment... wrzuciłam do gara truskawy 'odsąsiadkowe', niepryskane, samo dobro, dodałam cukier(pro zdrowotnie to melasę, miód, stewię i Mega zdrowaśno budjet), smażyłam, piankę zebrałam, odpoczywały w nocy. Rano wrzuciłam doń gorzką 'czecze', z firmy, która od brzdąca kojarzy mi się z widelcem-why? :/
myślałam, że Zuzia przełyk poparzy, takie gorące wpierdzielała...że mmmmmmm i poklepywała łapką brzuszek :)

Niby nic, zwykła czecze gorzka i truskawy, a "robi robotę"! ;)


  • Zdrowo jest? - jest! no pomijając cukier(ale dodając melasę, miód, stewię czy inne eko-bio-zdrowo i jest Mega zdrowo!) i w dodatku hand made ;)
  • Smacznie jest?- no kurna jest z przytupem! naleśniki poszły wszystkie, a i chlebek razowy (to pod zdrowo można podciągnąć) poszedł w szamę :)
  • Uczta dla oka jest?- no baaa, że jest! bo piekny lsniący, śmiejący się czekoladowy kolorek, że aarrrrrrrr, no i kąpiące się w nim(dżemiku tym czeczowym) delikatniusie truskawy- no CZAAAD!!!

 
Wymyśliłam, że wleję dżemen w foremki i bedzie domowe czecze a sumienie Matki czyste, że sklepowym szajsem Dzieciora nie pasie, foremek brak, wlałam na tackę i maczamy w niej co się da, od chrupków kukurydzianych po paluchy, a co :p  
Jak Małe zgłasz protest song, że nic, ale to nic do paszczy nie włoży co robić? Wystarczy 1.mały 'klik' pokrywki o słoika z 'czeczeszałem' a po kanapki ustawia się domownikowa kolejka, to łechce mnie po sercu, bo kucharz ze mnie żaden, więc jak zajadają aż uszy Im chcą odlecieć to jest dla Mnie WIelki CZAAAAAAD !!!!  
 Do tej Naszej dobroci czekoladowej można wrzucić wszystko. ja dałam truskawy, bo akurat miałam. Następnym razem spróbuję z mietą. i będzie "mam mietę na miętę ;) ", a może o czeko-melisce? relacje zdam, promisss.



"Jest trochę twarda, więc delikatnie odgryzasz kawałek, ciepło twych ust sprawia, że po chwili rozpływa się po otworze gębowym...gładzi podniebienie, drażni kubki smakowe, a Twój Mózg bezpamięci rozpływa się w rozkoszy....
....odgryzasz kolejny i kolejny i kolejny, aż ze smutkiem w oczach stwierdzasz the end...."


Napisz proszę, Jaki jest Twój jedzeniowy szał? 

pozdrawiamy czekobzikowo :p
 
Tekst pisany pod wpływem chwili czeczeszałowych odlotów... Wszelkie niedomówienia domówić, albo nie domawiać, bo może tak miało być? Może taki był koncept,żeby było inaczej...? kto wie ;) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz