poniedziałek, 23 czerwca 2014

Dady's day

Taki troszku last minute dzień ojca... Bo Ojciec Z. z Matką Z. aktualnie obecnie od piątku jest na ścieżce wojennej. I Matka Z. chciała na kopniaku w d. Prezenty zakończyć,ale Sąsiedzi zawstydzili Matkę Z. Szkraby laurki stworzyły i przepiekne bukiety kwietne też i Tacy podekscytowani byli,że dla Tatusiów, że Sami robili,że Tata zaraz przyjedzie,że trzeba być w pogotowiu...aż taka rzeczywiście 'ojcodniowa' atmosfera biła i w powietrzu unosiła się i płuca me i sumienie drażniła. że pomyślałam,że też bym tak chciała...żeby w Z.taki 'nawyk' laurek wyrobić,że Nasze 'spindolone relacje' to Nasze relacje, Matki Z.i Tatki Z.,że Ich relacje są nienaruszone i niezmiennie pozytywnie kochane i że nie mam prawa Swoją awersją ( chwilową) do Taty Z.mieszać i psuć Im tych relacji... i żeby mimo 'cichych dni' Jemu było miło... eeech.
Żem postanowiła "Zuzka! Na biegu do domu, laurę machniemy"( pomysł nagle puknął mnie w czolo, że wiem co machniemy,nie wiem skąd się wziął,ale się wział).
I kurczę na prawdę dałyśmy radę zdążyć w 45 minut ;).
Ale to dlategóż,że superaśność Mojego pomysłu polegała na ukochanej mojej prostocie w formie, nieskomplikowane toto i szybkie przede wszystkim, no i frajda dla Kurdupla,że robi suprice dla Tati i że papra sięw farbach i ojeeej i aaach.
Tadaaam : 
 Potrzebne będą: 
Kartka papieru,u Nas techniczny wynalazłam z czasów Gimnazjum,więc khm sentyment...
Mata,stół,folia- coś na czym 'rozłożymy' Małego Artystę :)
Farbka czerwona i czarna
Pędzelki
Rączki Dzieciorka

Wykonanie:
Rozkładasz matę,folię,gazety,.Kładziesz kartkę,smarujesz obficie Małe dłonie czerwoną farbą i 'stemplujesz'nimi kartkę. Ssprawdzasz jak wyszło. Jeśli jest ok.zabierasz do  wyschnięcia dzieło,a MiniMalarz tworzy dalej. Z.malowała sobie paznokcie u nóg,potem stopy i matę... :/ .
w tym czasie czarną farbą dorabiasz napis.M
Miy stworzyłyśmy serducho z rączek Zuzi. Wyszło jak wyszło,ale Tata Z.był uradowany po pachy. Serio,nie udawał.podobało Mu się,aź się łza zakręciła na Mej rzęsie, ale przecież nie pokażę Mu chwili slabości,to się odwróciłam wzięłam :pPrzepis Na last minut nr 2 to mega szybkie ciasto jogurtowE. Po upieczeniu Nasze wygląda tak:
 a tu proszszsz, kontrola jakości wg Zuu

 
--------------------------------------------------------


"Snuj się snuj bajeczko..."

O " Kocie w butach",o "Czerwonym Kapturku",o " Kopciuszku" i o "Jasiu i Małgosi" . Klasyka Nasz Polska. Czyli "Bajki Samograjki" J.Brzechwy wyd.  Siedmiogród.

ilustracje są jak widać,nawet ładne. Bajki Znane z dzieciństwa miło sobie przypomnieć,tylko  Mój problem tkwi w tym,że jest tu część śpiewana....a za cholerę melodii nie znam,więc kiszka. I Zuza ma wersję w peł i czytaną :).

środa, 18 czerwca 2014

Czecze świr



Jest taka Kraina, której wrota przekraczając odczuwamy 1500 doznań naraz, a każdy kolejny 'krok' przyprawia Nas o orgazm podniebienia i mizianie za uchem. Kraina rozkoszy, pieszcząca zmysły, kraina relaksu, zapomnienia się, kraina tylko dla Nas. Ja Matka, nie potrzebuję "chwili z książką na ławce w parku", aby przenieś się do niej.
Moja Córka nie potrzebuje świątecznej atmosfery, by rozpływać się na jej łonie.

Są chwile MOJE- kiedy Zuza śpi...

Są Chwile NASZE- kiedy z szaleńczą rozkoszą rozpływamy się nad 1-ym małym...

Są chwile Z.-kiedy jest gościnnie ;) ...

To są TE CHWILE...Te, kiedy nie istnieje dla Nas nic innego... kiedy jesteśmy TYLKO MY i ONA...i nic, nic więcej nie jest ważne....ani odkurzanie- chociaż powinnam, bo już chrząka pod kapciem, ani pisanie- bo dawno nie było(za co Wielkie I'm Sorry!), ani pielenie, sadzenie, gotowanie, przebranie Z, bo wytytłana po koniuszek nosa, ani czytanie- chociaż Małe książeczkę przyniosło i woła 'tyta'(czytaj znaczy), ani bajka w tv-bo żeby Z nie widziała,że Matka....ale widzi kurna jego, chyba piątym okiem Kurduplowa widzi, więc leci i bajka już passe...


Dlaczego tak mamy?


Może dlatego, że Ta Nasza Rozkosz sprawiająca, że przy tym '1-ym małym' odlatujemy aż pod same niebo, ba, dotykamy go wręcz(tego nieba), miziamy je...a właściwie to ono(to niebo) mizia Nas, rozpieszcza, głaszcze, delikatnie, ciiiichu-t-k-o, powoooli, ostrożnie, żeby nie za szybko....potem "CHWILO TRWAAAAJ!!!"


Ta Nasza Rozkosz ma 'śmoc'  cudowną, uśnieżającą ból (bo które Kurduplaste nie przestaje przy niej płakać?...), kojącą zranione serce( bo która z Nas nie sięgała po nią w chwilach smutku?...), ma moc relaksującą że aaaaaaaach....w moim, rzecz jasna , przypadku na 15000% działa.

Ta Nasza Rozkosz ma tyle nazw i smaków, ile ludków chodzi po Mateczce Naszej Ziemii...

Ta NAsza Rozkosz taką moc, że choć jestem najedzona jak Smok Wawelski po pożarciu owieczek, to choć o niej wspomnę myślami, czy piszę właśnie, to serce znacznie przyspiesza, ciśnienie podnosi się...
i Chcę! CHCĘ znów mieć!, posiąść, żeby była tylko dla Mnie!



---------------------------------przerwa na spacer do szafki----------------------------------------------










Jest!
Jest przeMOja!(Z śpi hihihih :) )Jest mistycyzm.... swoisty czar... Bierzesz do ust, jest trochę twarda, delikatnie odgryzasz kawałek, po chwili rozpływa się po jamie gębowej, muska podniebienie, gładzi, zaczepia kubki smakowe a Twój Mózg doznaje rozkoszy...zapamiętuje się w tej chwili, zapisuje każdąnutkę przyjemności, każdy gorzkawy przecinek i każdą słodką kropkę...i woła 'jeszcze, jeszcze' odgryzasz kolejny kawałek, i kolejny i kolejny...otwierasz oczy, jesteś w bąbelkowym raju, szukasz kolejnego kawałka, lecz niestety the end- pokazuje Ci się puste opakowanie....




Ma niezliczoną ilość faktur, odmian, smaków. Tak proszę Państwa przesmaczna jest i już!
Może być płynna z melisą- to uspokaja takiego jednego choleryka ;), może kremowa, może w kawałku z dodatkami orzechów, owoców, przypraw?
Czekoolaaaaadaaaaaa, to o niej mowa :D to ona daje Nam te 1000 doznań i to dzięki niej tańczymy na chmurce :) to na nią Moja Córka woła "czecze" :)


i na prawdę każą ranę i siniora Zuzki zaleczy :). Taka sytuacja: Z płacze, bo paluch przycięła w szafce- po co go tam pchała? i szlocha 'tyty'(że kuku czytaj), nie działa tulenie, całowanie w 'tyty' książeczka, czy bajka są fee, ale gdy panie hasło ' a czecze chcesz?' 
 Na ryjku maluje się uśmiech a o urazie Małe zapomina... no czad! Jasne, że nie jest tak, że zjadamy czecze everyday, no!no! Toż to by na swojej magiczności straciło... zniknęła by bajkowość, zabrakło by czarów....
To celebracja, coś mistycznego, nie można przesadzać z ilością, bo spowszednieje, a tego My nie chcemy! noł, noł!




Taka Ja, w 'te' dni zwane przez męska część ludzkości 'trudnymi'(- hipokryci....) mam szał, azymut sam ustawia się na tą 1.szafkę...potrafie wtedy zjeść 1-1,5 tabliczki czekolady- bez kitu, tak mam i amen.

Moja Córka ma tak,że to co powyżej o siniorach, a jak jesteśmy w gościach to szturm przypuszcza na 'czecze'...utapla sie od najmniejszego palca u nogi po nochal, uszy a czasem to i włosy swoją dawkę 'czecze' dostaną...ale co ja mogę, przecież "nie zabiorę Dziecku dzieciństwa" :), to Jej "rozkosz smaku"....zje kilka kawałków, czasem gotowa jest wydzierać nieszczęsnemu Franusiowi ostatni kawałeczek z rączki, więc popędzamy F.z Ciocią K."szybko F. pakuj całość do buzi... :) "....taka Matka ze mnie, żywiąca w duchu zdrowego odżywiania, że pożal się Boże.... 
Zje ta Moja Córka kilka tych niebiańskich kawałków i dzieękuję, bo ileż można...największego łakomczucha zemdli(takiego na niespełna 2 lata rzecz jasna, Ja pochłaniam 1,5 tabliczki i daję radę, ale wiadomo wyjątek potwierdzeniem reguły jest, tak? ;) ....




 
jak już wspomniałam ile ludków na planecie Naszej kochanej, tyle smaków tej rozkoszy Naszej.
Gorzka, orzechowa, z pieprzem, skórką cytryny,rozmarynem, miętą, chilli, z czym tam sobie Szanowni chcą.
Mnię osobiście wczoraj wzięło na eksperyment... wrzuciłam do gara truskawy 'odsąsiadkowe', niepryskane, samo dobro, dodałam cukier(pro zdrowotnie to melasę, miód, stewię i Mega zdrowaśno budjet), smażyłam, piankę zebrałam, odpoczywały w nocy. Rano wrzuciłam doń gorzką 'czecze', z firmy, która od brzdąca kojarzy mi się z widelcem-why? :/
myślałam, że Zuzia przełyk poparzy, takie gorące wpierdzielała...że mmmmmmm i poklepywała łapką brzuszek :)

Niby nic, zwykła czecze gorzka i truskawy, a "robi robotę"! ;)


  • Zdrowo jest? - jest! no pomijając cukier(ale dodając melasę, miód, stewię czy inne eko-bio-zdrowo i jest Mega zdrowo!) i w dodatku hand made ;)
  • Smacznie jest?- no kurna jest z przytupem! naleśniki poszły wszystkie, a i chlebek razowy (to pod zdrowo można podciągnąć) poszedł w szamę :)
  • Uczta dla oka jest?- no baaa, że jest! bo piekny lsniący, śmiejący się czekoladowy kolorek, że aarrrrrrrr, no i kąpiące się w nim(dżemiku tym czeczowym) delikatniusie truskawy- no CZAAAD!!!

 
Wymyśliłam, że wleję dżemen w foremki i bedzie domowe czecze a sumienie Matki czyste, że sklepowym szajsem Dzieciora nie pasie, foremek brak, wlałam na tackę i maczamy w niej co się da, od chrupków kukurydzianych po paluchy, a co :p  
Jak Małe zgłasz protest song, że nic, ale to nic do paszczy nie włoży co robić? Wystarczy 1.mały 'klik' pokrywki o słoika z 'czeczeszałem' a po kanapki ustawia się domownikowa kolejka, to łechce mnie po sercu, bo kucharz ze mnie żaden, więc jak zajadają aż uszy Im chcą odlecieć to jest dla Mnie WIelki CZAAAAAAD !!!!  
 Do tej Naszej dobroci czekoladowej można wrzucić wszystko. ja dałam truskawy, bo akurat miałam. Następnym razem spróbuję z mietą. i będzie "mam mietę na miętę ;) ", a może o czeko-melisce? relacje zdam, promisss.



"Jest trochę twarda, więc delikatnie odgryzasz kawałek, ciepło twych ust sprawia, że po chwili rozpływa się po otworze gębowym...gładzi podniebienie, drażni kubki smakowe, a Twój Mózg bezpamięci rozpływa się w rozkoszy....
....odgryzasz kolejny i kolejny i kolejny, aż ze smutkiem w oczach stwierdzasz the end...."


Napisz proszę, Jaki jest Twój jedzeniowy szał? 

pozdrawiamy czekobzikowo :p
 
Tekst pisany pod wpływem chwili czeczeszałowych odlotów... Wszelkie niedomówienia domówić, albo nie domawiać, bo może tak miało być? Może taki był koncept,żeby było inaczej...? kto wie ;) 

środa, 11 czerwca 2014

O rany! Matko szyjąca...

Matka Mojej Córki kocha rekodzielo!

Zazdrościła innym Matkom,że rękodziełują i odżałować nie mogła,że ma 2 lewe... wzięłam więc Ci Ja się za 'rękodziałania' i .....wytworzyła twora poddupowego dla Mojej Córki,bo toż to już 'stara d.'i siedzieć w foteliku do karmienia to już fee,fuuj,fotelik nagle zaczął parzyć Moją Córkę w dupal...? Dlategóż,otóż przedstawić mam zaszczyt Szanownym Czytaczom "poddupęę" tudzież "poddupkę" ;) tadaaam...
Zdjęcia robione 'na gorąco' jak tylko spod maszyny "poddupcia" wyszła,dlatego taki nieład panuje w tle...Czas 'kontemplowania jak toto stworzyć-1,5godz.do tego Babcia Gosia oberwała za? Siedzenie na kanapie...i wyszła:). 
Czas szycia- 30 min. :/ taaa ja też jestem w szoku,że Jaaa,że uszyłaa,że się nierozpadło,no czaad!!! :). to mocno prototypowe jest toto,bo pierwsze przestrzenne 'cudo' ( wcześniej firanki podwijałam z marnym efektem),bo postrzępione jest toto everywere,ale co tam( dla mnie toto, nie do ludzi idzie),bo tylko taki materiał nie rozpadał się w trakcie szycia i chciałam zobaczeć jak Zuu zareaguje na ' poddupkę'. Ogłaszam wszem i w obec,że Moja Córka 'toto' przyjęła i korzyszcze,aź miło :D

A teraz przedstawiam kolejny nabytek księgowy " Basię i bałagan". Książeczka kupiona w Kauflandzie,za złotych 15,za co ochrzan od Taty Z zebrałam...no mniejsza o to ;) wyd.egmont,autorki: Z.Stanecka,M.Oklejak.
a
Pozycja u Nas do poduchy,działa magicznie,ilustracje flamastrem i kredką a może farbą? niee,chyba jednak, flamaster,kredka i komputerm. Ale i tak No fajne są bo takie jakby spod dziecięcej rączki wyszły :) dla Matki czad! Dla Z czad! No po prostu czaad! ;) tekst lekki,łatwy, bez zbędnych opisów,prosto i przyjemnie dla Małego ucha. O tym,że mimo starań Basi ten nieszczęsny balagan  Jej nie opuszcza żadnego dnia,ale na zakończenie- słodka rozpusta, Mama pomaga Baśce i wspólnie w nagrodę pochłaniają kogel-mogel,no to mi sie podobuje:) 
Nie sadzilam,ale efekt po pierwszych 3.stronach "Basi"... ciiii :)
W kolejnym poście o puzzlach panny Z ;)
A tak prezentuje się poddupka z Z w czasie obiadu :)

piątek, 6 czerwca 2014

tatory, asia i atza... part1.


Książeczki Nasze Kochane, ulubione, znielubione, ładne i brzydkie, kolorowe i szaro-bure, rysowane, "grafikowane" komputerowo, z lekkim tekstem, z pokręconym też, z trudnym i z tym cholernie długim i nie pasującym do obrazków i z obrazkami pasującymi jak pięść do oka... te tańsze od tych 'modnych', ale i te droższe, modne też, a co ;).  Książek Ci u Nas dostatek, bo jakoś tak Matce na czerep padło i kupuje, kupuje, kupuje, pożycza, pożycza, pożycza...a Ojciec puka się w czoło " nie masz na co wydawać Kobieto?"....- no mam, no i co? ...
Do tego Szanowne Dziadostwo Swoje podarki dołoży i Matka szczęściem pała we wszystkich kierunkach,że łoJezu.
Lubię książki, lubię czytać,lubię nowe w Naszym domu książki, jak nie mamy nowej, to swędzi mnie w żołądku gdzieś,że teej z tyym kotkiem to już mam pod gwizdek a teej z tą gwiazdką to już lepiej, żebym nie widziała...bo zdepczę, podrę,zjem,zwymiotuję,skleję i jeszcze raz podrę...





 

 Zbierałam się do tego posta, jak do jeża, bo chciałam wszystko na raz w jednym i mieć z głowy i już. Aleee, się nie da . Dlategóż dzielę toto na 3 partsy i bedzie grało :)  Part1, to książki "czytane" te, lubiane, te tańsze, te brzydsze :

Takżę tak, mamy opisaną już knigę tą niemodną o "kotku psotku",mamy tą modną o "Bardzo głodnej gąsienicy" i mamy książek pudło całe czytane,przeglądane razy setki,od poniedziałku do piątku o różnych porach i z różnym natężeniem. Zdarza się, że nie czytamy, nawet nie oglądamy, bo znudziły Nam
się czytadła wszelakie i już. Ciśnienia na czytanie, ani parcia na chowanie geniusza u Nas nie uświadczysz... bo jesteśmy tacy,że robimy to na co mamy ochotę, jeszcze póki co ;) bo kiedys nadejdzie czas na "mamoo chodzmy do kina na..." albo " mamoo chce hulajnoge taka jak ma Marysia, Zosia, Krysia i zadnej innej" wiem,bo sama tak mialam,heh czasem to jeszcze mam :)
Ale do tematu przewodniego Matka,"do ksiazek" ,ajh,jak ja nienaeidzilam jak Matka Matki czyli babcia Z.albo Moj dziadek,zwany Henkiem krzyczeli" do ksiazek!",a teraz proszszsz i sama temat zaczelam...kto by pomyslal?
Z tych nie modnych raczej, mamy " Świeci gwiazdka"(jak zapytasz Moją Córkę co to to powie 'atzaa"- że gwiazda w sensie, bo księżyc, to 'sieżys' ;) )(wyd.Egmont,wiersze pisał Zbigniew Dmitroca, kosztowała złotych 16,99), nad ktorej zakupem wahalam sie miedzy nia a "ksiazka auto wyd.2 siostry.wyboru dokonala Z.i wiecie co? To byl trafiony wybór! Tekst jest leciutki,milusi,wprost do podusi na ' tuz przed zasnieciem' obra ki latwe,rysowane jakby pastelami,co Matka uwielbia,bo tak! No i w te gwiazdki mozna wkladac paluchy,wiec aach. Ksiazeczka Nas kupila, We like it ;) so much,do przesytu...
De mode nr2. "Bajeczki o zwierzętach- Wiewioreczka"(wyd. Elżbiety Jarmołkiewicz,a cena kosmiczna, bo 3,99zł :) ),zwana przez Z 'asia'- może, że w reklamie jest "Baśka, a co Ty tak te orzechy wyrzucasz?"  :)????, wymiętoszona w każdą stronę,bo jeszcze z czasów ząbkowania ona Ci jest,a jak od małego książki lubić,a lubić to nie koniecznie tylko czytać,bo i do ciamania dobre,zwłaszcza na 3-ki ) bo tam mało co się mieści;). Tekst,do d.bo długi jak cholera i wg mnie szybciej i przyjemniej opowiedzieć brzdącowi co tam na tych obrazkach ... obrazki przypominają trochę te z książek z moich czasów przedszkolnych,ale może to kwestia druku ;) tak,czy owak knigę już raz kleiłam,bo karty chciała pogubić...i się trzyma i ma się dobrze i Z sama z czasu zerknie,co tam u tej 'wiewióry' co to bala się sama do lasu po grzyba i kto jej pomógł znaleźć, wyrwać i przewieźć podgrzybka na czaj do mamy wiewiory ;)
"Bajeczki z podwórka i znad rzeczki", (wyd.Olesiejuk, pisała Urszula kozłowska, za złotych 5,99) ,zbiór przyjemnych wierszyków o kaczce,co to " lubi co dzień moczyć piórka w chłodnej wodzie", o kotku "ktory zna wrozki i mruczy do poduszki",o "pani gasce". Ktorej " w pewien piatek 6 wyklulo sie gasiatek", o owieczce.ktora " z barankiem codzien sie tutaj pasie na trawie", o koniku,o kurze,o krowie i psie. Wiersze spoko,rysunki jak z "moich podr.przedszkolnuch" ,cena ok,ogolnie " jestesmy na tak".
I wreszcie te 'tatory' Książka zwie się "Gospodarstwo i życie na wsi"(wyd.Olesiejuk) nie wiem ile kosztowała, przypuszczam, że nie więcej niż 10zł, to podarek od Babci Ani na Wielkanoc o.O ...
Tutaj to dopiero tekst nie pasuje, znaczy pasuje o obrazków,ale khm np, na tej stronie są podpisane maszyny rolnicze, która to która, a na prawej stronie "Maszyny rolnicze.W niektórych krajach afrykańskich bawełnę nadal zbiera się ręcznie." a jak widać na focie pokazane są maszyny rolnicze, a nie Afrykańczycy-? zbierający bawełnę .... więcej o tekście nie trzeba pisać ;) za to w książce jest mnóstwo zdjęć, więc jest co oglądać. Ale Moja Córka i tak szuka 'tatorów' pokazuje paluchami i zamyka- to chyba najlepsze podsumowanie tej pozycji ;) .

Mamy jeszcze książeczkę Szanownego Pana Artura Andrusa, która jest przezabawna, ponieważ pisana Pana Arturowo Andusowym językiem :),dla Mła śmiesznie jest, to żem kupiła tak? ;) się zowie " Bzdurki, czyli Bajki dla dzieciIinnych" W empiku polecali, za peypallowe punkty wzięłam :) 
Jest bajka o "rzodkiewkowej królewnie", której mama nazywa się "jaśnie wielmożna tak nie można", a tato "spoko, spoko", jest bajka o "Dentyście, który bał się małego Franka", i wołał "Ola Boga, Ola Boga"... Zuu i Ja lubimy tak czasem zerkać. Na zdjęciu początek bajeczki "skąd te bzdurki?"
 A tu już bajka "Szkoła Dziadka niejadka" "Dziadek niejadek lubił jeść, ale nie lubił jeździć"... dziadek był na emeryturze, chciał bawić się z wnuczętami, ale były juz za duże i "potrafią bawić się same", a Babcia Adela nie chciała się z nim bawić. Kiedyś pracował w zoo i usypiał zwierzaki np.

" Luli, luli dylu, dylu
                                                            
Śpij kochany krokodylu,
                                                                                                    Zaśnij a Ja Ci pogłaszczę,
                                                                                              Ogon , tułów oraz paszczę.
                                                                                               Śpią żyrafy i pawiany, 
                                                                                              Zaśnij gadzie mój kochany..." 

 dziadek był na emeryturze,więc nudził się chłopina, wynalazł sobie zajęcie- uczył zwierzęta zwierzęcego, np. Panią Świnkę- kociego "proszę powtarzać -miał, miał, miałoo...".
A My zerkamy do "Dziadka niejadka", jak Z tęskni za dziadkiem.....zerkamy, czytamy a potem hop, siup podaje mi telefon i "mama, tete dziadzi" i Ja Matka wybieram nr dziadka i się hihrają przez telefon i buziaki dają, że aaach :) Zuza uwielbia Dziadka :)
Wszystkie bajki zakończone sa morałem "Bo tak naprawdę...", np" Bo tak naprawdę...Warto się uczyć języków obcych, ale najważniejszy jest ten pierwszy- ten, którego nauczyli mama i tata. I jeszcze jedno- jak się ma męża na emeryturze, to trzeba mieć niedaleko aptekę, a na pieszczoty nigdy nie jest za późno."
 W następnej odsłonie będą książeczki te z tych "modnych". Kilka mamy, więc będzie krócej :p

P
 prosze wybaczyć 'szalejące' zdjęcia, ja nie jestem super specem informatyznym, więc wklejać zdjęcia to dla mnie krwotok palców jest i już... ;)cieszyć się w ogóle, że pisze cokolwiek :p
Paaaaaaa ;)

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Zasmarkana mama

Nikomu nie zycze,serio,powaznie.... mialam powiklania po leku zwanym torecan...wykrzywilo mi morde i sparalizowalo jezyk,mowic nie mowilam,to byl jeden wielki belkot.... myslalam ze nie doczekam karetki...ale pogadalam sobie z Bogiem,ze jak fo tej pory mnie nie zabral,to i tu na kostce przed domem ducha nie wyzione...nie eyzionelam,karetka dotarla,zawineli mnie i przywiezli do SZP...na izbie nie wiedzieli "co za cholera,co jej jest" . Diagnoza opierala sie o 2 tezy albo powiklania po tym leku na "t", albo zapalenie opon. Siedziałam na krzesle,glowa probujac przesunac sciane, nie nie dlatego,ze chcialam,taki mialam odruch bezwarunkowy i do tego ten belkot i dretwienie jezyka...ciezko bylo...medycy mieli rozne pomysly, rozne proby"kogostam", podchodzili jeden przez drugiego sprawdzali policzki,miesnie szyi...byly nawet pomysly z dr Housa zywcem sciagniete zza sciany slyszelismy " "Chaise ma pomysł: dajcie jej torecan..."
Udalo sie bez osobliwych eksperymentow. Dostalam odtrutke i dzieki Bogu mam sie juz dobrze. Dzis boli mnie tylko szyja i pachwiny- bo te miesnie byly w ciaglym napieciu.

Ale na prawde najwiekszemu wrogowi nie zycze takich przezyc....


Jestem od soboty w szpitalu,sama,moje malenstwo jest w domku z babcia i tata. Slysze ja tylko w telefonie jak dokazuje z kimstam w tle,w trakcie rozmowy z B.albo z babcia, czasem powie " czeee" albo "tataa" i to powoduje,ze lezki same naplywaja mi do oczu... jak jestesm w domu mam jej czasem po czubek glowy,ale dzis tesknie za nia jak cholera,oczy placza,serce placze... glowa mysli ze chce juz byc taam,z Nia..w domu....bo to nie normalne jest tak bez Niej,bez tej Mojej Iskierki byc samej tu...chce zeby znow na mni ' wisila' i zasmarkala katarkiem i tulilia tulilia i gryzla i zasmarkala katarkiem,bo tak :'(
....niby mam spokoj i moge sie wyspac,ale nie natrzekajac: na sali ze starszymi osobami ktore gaworza przez sen i chrapia glosniej niz moja Malgorzata,zwana rodzona moja i dziadek razem wzieci( a oni symfonie potrafia wychrapac na dwa glosy),to mozna sfixowac i zwariowac i popasc w ludziowstret strasznie okropny.... i chyba popadam.
Tak tesknie. Zadne gazety i ksiazki mi w glowie( chociaz mam taka 1 - scigamy sie z B.kto pierwszy przeczyta:) " futbol obnazony" nie glupia ksiazka,kolo fajnie,przystepnie pisze no i czasem madre rzeczy np.,zeby nie brac dzieci na stadion,ale to innym razem opisze).
Wczoraj caly dzien spalam,dzis jest lepiej,tylko moze sie okazac ze za kilka dni znow trafie do MZS...na laryngologie,bo okazalo sie ze problemy z blednikiem ucha srodkowego mam.... :/ nie ma to jak przyjsc na konsultacje....

Takze dzis modle sie jeszcze zeby nic wiecej nie wyszlo i bym jutro do Kruszynki Mej Ukochanej mogla wrocic.. zeby znow byc zasmarkana mama :) tesknie za tym lokropniscie! bo to po prostu przykre jest nooo !!!... :'(