O! Jaka brudna Buzia... syknęła moherowa babcia spoglądając na wytytłany w czekoladzie buziak Mojej Córki. Ma półtora roku i ma prawo mieć brudną buzię i brudne rączki i w ogóle być wytaplana w błocie od czubka głowy po najmniejszy palec u nogi, bo ma PÓŁTORA Roku! -Jak nie teraz to kiedy Ma się brudzić?!?!?- się pytam ...babcia udała, że nie słyszy, spuściła wzrok i odkuśtykała w stronę ławeczki na przystanku...
poniedziałek, 23 czerwca 2014
Dady's day
środa, 18 czerwca 2014
Czecze świr
Jest!
- Zdrowo jest? - jest! no pomijając cukier(ale dodając melasę, miód, stewię czy inne eko-bio-zdrowo i jest Mega zdrowo!) i w dodatku hand made ;)
- Smacznie jest?- no kurna jest z przytupem! naleśniki poszły wszystkie, a i chlebek razowy (to pod zdrowo można podciągnąć) poszedł w szamę :)
- Uczta dla oka jest?- no baaa, że jest! bo piekny lsniący, śmiejący się czekoladowy kolorek, że aarrrrrrrr, no i kąpiące się w nim(dżemiku tym czeczowym) delikatniusie truskawy- no CZAAAD!!!
środa, 11 czerwca 2014
O rany! Matko szyjąca...
Matka Mojej Córki kocha rekodzielo!
piątek, 6 czerwca 2014
tatory, asia i atza... part1.
Do tego Szanowne Dziadostwo Swoje podarki dołoży i Matka szczęściem pała we wszystkich kierunkach,że łoJezu.
Lubię książki, lubię czytać,lubię nowe w Naszym domu książki, jak nie mamy nowej, to swędzi mnie w żołądku gdzieś,że teej z tyym kotkiem to już mam pod gwizdek a teej z tą gwiazdką to już lepiej, żebym nie widziała...bo zdepczę, podrę,zjem,zwymiotuję,skleję i jeszcze raz podrę...
Zbierałam się do tego posta, jak do jeża, bo chciałam wszystko na raz w jednym i mieć z głowy i już. Aleee, się nie da . Dlategóż dzielę toto na 3 partsy i bedzie grało :) Part1, to książki "czytane" te, lubiane, te tańsze, te brzydsze :
się czytadła wszelakie i już. Ciśnienia na czytanie, ani parcia na chowanie geniusza u Nas nie uświadczysz... bo jesteśmy tacy,że robimy to na co mamy ochotę, jeszcze póki co ;) bo kiedys nadejdzie czas na "mamoo chodzmy do kina na..." albo " mamoo chce hulajnoge taka jak ma Marysia, Zosia, Krysia i zadnej innej" wiem,bo sama tak mialam,heh czasem to jeszcze mam :)
Ale do tematu przewodniego Matka,"do ksiazek" ,ajh,jak ja nienaeidzilam jak Matka Matki czyli babcia Z.albo Moj dziadek,zwany Henkiem krzyczeli" do ksiazek!",a teraz proszszsz i sama temat zaczelam...kto by pomyslal?
Z tych nie modnych raczej, mamy " Świeci gwiazdka"(jak zapytasz Moją Córkę co to to powie 'atzaa"- że gwiazda w sensie, bo księżyc, to 'sieżys' ;) )(wyd.Egmont,wiersze pisał Zbigniew Dmitroca, kosztowała złotych 16,99), nad ktorej zakupem wahalam sie miedzy nia a "ksiazka auto wyd.2 siostry.wyboru dokonala Z.i wiecie co? To byl trafiony wybór! Tekst jest leciutki,milusi,wprost do podusi na ' tuz przed zasnieciem' obra ki latwe,rysowane jakby pastelami,co Matka uwielbia,bo tak! No i w te gwiazdki mozna wkladac paluchy,wiec aach. Ksiazeczka Nas kupila, We like it ;) so much,do przesytu...
De mode nr2. "Bajeczki o zwierzętach- Wiewioreczka"(wyd. Elżbiety Jarmołkiewicz,a cena kosmiczna, bo 3,99zł :) ),zwana przez Z 'asia'- może, że w reklamie jest "Baśka, a co Ty tak te orzechy wyrzucasz?" :)????, wymiętoszona w każdą stronę,bo jeszcze z czasów ząbkowania ona Ci jest,a jak od małego książki lubić,a lubić to nie koniecznie tylko czytać,bo i do ciamania dobre,zwłaszcza na 3-ki ) bo tam mało co się mieści;). Tekst,do d.bo długi jak cholera i wg mnie szybciej i przyjemniej opowiedzieć brzdącowi co tam na tych obrazkach ... obrazki przypominają trochę te z książek z moich czasów przedszkolnych,ale może to kwestia druku ;) tak,czy owak knigę już raz kleiłam,bo karty chciała pogubić...i się trzyma i ma się dobrze i Z sama z czasu zerknie,co tam u tej 'wiewióry' co to bala się sama do lasu po grzyba i kto jej pomógł znaleźć, wyrwać i przewieźć podgrzybka na czaj do mamy wiewiory ;)
"Bajeczki z podwórka i znad rzeczki", (wyd.Olesiejuk, pisała Urszula kozłowska, za złotych 5,99) ,zbiór przyjemnych wierszyków o kaczce,co to " lubi co dzień moczyć piórka w chłodnej wodzie", o kotku "ktory zna wrozki i mruczy do poduszki",o "pani gasce". Ktorej " w pewien piatek 6 wyklulo sie gasiatek", o owieczce.ktora " z barankiem codzien sie tutaj pasie na trawie", o koniku,o kurze,o krowie i psie. Wiersze spoko,rysunki jak z "moich podr.przedszkolnuch" ,cena ok,ogolnie " jestesmy na tak".
Paaaaaaa ;)
poniedziałek, 2 czerwca 2014
Zasmarkana mama
Nikomu nie zycze,serio,powaznie.... mialam powiklania po leku zwanym torecan...wykrzywilo mi morde i sparalizowalo jezyk,mowic nie mowilam,to byl jeden wielki belkot.... myslalam ze nie doczekam karetki...ale pogadalam sobie z Bogiem,ze jak fo tej pory mnie nie zabral,to i tu na kostce przed domem ducha nie wyzione...nie eyzionelam,karetka dotarla,zawineli mnie i przywiezli do SZP...na izbie nie wiedzieli "co za cholera,co jej jest" . Diagnoza opierala sie o 2 tezy albo powiklania po tym leku na "t", albo zapalenie opon. Siedziałam na krzesle,glowa probujac przesunac sciane, nie nie dlatego,ze chcialam,taki mialam odruch bezwarunkowy i do tego ten belkot i dretwienie jezyka...ciezko bylo...medycy mieli rozne pomysly, rozne proby"kogostam", podchodzili jeden przez drugiego sprawdzali policzki,miesnie szyi...byly nawet pomysly z dr Housa zywcem sciagniete zza sciany slyszelismy " "Chaise ma pomysł: dajcie jej torecan..."
Udalo sie bez osobliwych eksperymentow. Dostalam odtrutke i dzieki Bogu mam sie juz dobrze. Dzis boli mnie tylko szyja i pachwiny- bo te miesnie byly w ciaglym napieciu.
Ale na prawde najwiekszemu wrogowi nie zycze takich przezyc....
Jestem od soboty w szpitalu,sama,moje malenstwo jest w domku z babcia i tata. Slysze ja tylko w telefonie jak dokazuje z kimstam w tle,w trakcie rozmowy z B.albo z babcia, czasem powie " czeee" albo "tataa" i to powoduje,ze lezki same naplywaja mi do oczu... jak jestesm w domu mam jej czasem po czubek glowy,ale dzis tesknie za nia jak cholera,oczy placza,serce placze... glowa mysli ze chce juz byc taam,z Nia..w domu....bo to nie normalne jest tak bez Niej,bez tej Mojej Iskierki byc samej tu...chce zeby znow na mni ' wisila' i zasmarkala katarkiem i tulilia tulilia i gryzla i zasmarkala katarkiem,bo tak :'(
....niby mam spokoj i moge sie wyspac,ale nie natrzekajac: na sali ze starszymi osobami ktore gaworza przez sen i chrapia glosniej niz moja Malgorzata,zwana rodzona moja i dziadek razem wzieci( a oni symfonie potrafia wychrapac na dwa glosy),to mozna sfixowac i zwariowac i popasc w ludziowstret strasznie okropny.... i chyba popadam.
Tak tesknie. Zadne gazety i ksiazki mi w glowie( chociaz mam taka 1 - scigamy sie z B.kto pierwszy przeczyta:) " futbol obnazony" nie glupia ksiazka,kolo fajnie,przystepnie pisze no i czasem madre rzeczy np.,zeby nie brac dzieci na stadion,ale to innym razem opisze).
Wczoraj caly dzien spalam,dzis jest lepiej,tylko moze sie okazac ze za kilka dni znow trafie do MZS...na laryngologie,bo okazalo sie ze problemy z blednikiem ucha srodkowego mam.... :/ nie ma to jak przyjsc na konsultacje....
Takze dzis modle sie jeszcze zeby nic wiecej nie wyszlo i bym jutro do Kruszynki Mej Ukochanej mogla wrocic.. zeby znow byc zasmarkana mama :) tesknie za tym lokropniscie! bo to po prostu przykre jest nooo !!!... :'(